piątek, 26 września 2014
Pierwszy wpis na blogu „design po polsku' miał miejsce w lutym 2008 roku. Sześć lat temu kiedy mój blog stratował, o polskim designie zaczynano dopiero pisać. Dziś jest zdecydowanie lepiej. W między czasie powstało wiele profesjonalnych stron, portali zajmujących się tematem designu, dużo uwagi poświęcających szczególnie naszemu rodzimemu projektowaniu. „Design po polsku” stał się w ten sposób jedną z wielu stron o polskim designie. To co jednak nadal kuleje to wiedza o historii polskiego wzornictwa. Dotarcie do ciekawych informacji, przykładów okazuje się niezwykle trudne, ponieważ przez dziesiątki lat mało kto zajmował się tym tematem. W związku z tym swoją uwagę chciałbym skierować na upowszechnianie wiedzy na temat dorobku polskiego wzornictwa. Chciałbym zamknąć w ten sposób etap jakim był blog „design po polsku” i zaprosić do nowej inicjatywy jaką jest Wirtualne Muzeum Polskiego Wzornictwa. Zapraszam do polubienia mojego profilu! https://www.facebook.com/muzeumwzornictwa
poniedziałek, 08 kwietnia 2013
IM MNIEJ TYM LEPIEJ, CZY ZAWSZE?
Jak w każdej dziedzinie projektowej, także w projektowaniu logotypów panują trendy. Pojawiają się i znikają. Kilka lat temu pod wpływem rozwoju programów graficznych oraz pojawienia się nowych możliwości aplikacji na materiały reklamowe zapanowała moda na logotypy wielokolorowe i transparentne, następnie znaki imitujące 3D. Po tej fascynacji właściwe nieograniczonymi możliwościami następuje powoli powrót do prostoty. Po głośnych, niejednokrotnie kontrowersyjnych rebrandingach przeprowadzonych prze takie marki jak Pespi czy Microsoft inne firmy wybierają tą sama drogą. Czy prościej znaczy jednak zawsze lepiej? Poniżej prezentuję wybrane przykłady rebrandingów z Polski i ze świata. Pepsi należy do marek, które jako jedne z pierwszych zdecydowały się na zmianę swojego logotypu w duchu minimalizmu. Nowa wersja logotypu wprowadzona w 2008 roku jest 11 już wersją znaku napoju w jego długiej 115 letniej historii. W porównaniu do głównego rywala - Coca-Coli widać, że Pespi lubi zmiany, Coca-Cola bowiem nie zmieniła swojego logo od 1885 roku. Rebranding Pespi przygotowany przez agencję reklamową Arnell Group kosztował bagatela 1,2 miliarda dolarów (samo logo 1 mln) i zajął 3 lata. Patrząc na efekt końcowy można odnieść wrażenie, że to chyba jakiś przekręt. Logo po zmianie wydaje się znaczniej słabiej oddziaływać. Swoją formą miało nawiązywać do emotikon – internetowych buziek – lecz ten zamysł zupełnie nie jest czytelny. Więcej inspiracji twórców można poznać zagłębiając się w 27-stronicową prezentację pod tytułem "Breathtaking Design Strategy". Jest tam nawiązanie do starożytnej historii, tworów przyrody, Ying-Yang, Leonarda da Vinci a nawet magnetyzmu ziemi. Czytając go można odnieść jednak wrażenie, że ludzie od reklamy są gotowi wymyśleć wszystko, żeby sprzedać swój pomysł. Krótko mówiąc przerost treści nad forma!
Microsoft
Ebay Rebranding logo jednego z najbardziej znanych na świecie serwisów aukcyjny – Ebay – to kolejny przykład na to, że jeśli nie ma się pomysłu lepiej nic nie zmieniać. Logo Ebay nigdy nie należało do wybitnych (wręcz raziło nienaturalnie zniekształconymi literami) ale na pewno było zdecydowanie ciekawsze niż obecne. To pierwsza zmiana logotypu w 17-letniej historii serwisu Nowa grafika ciągle jest jednak mocno zbliżona do pierwowzoru. Zachowana została kolorystyka, oraz stykanie się liter ze sobą. Zmienił się jednak krój pisma i litery nie są już przezroczyste. Autorom logo - agencji brandingowej Lippincott - zdecydowanie zabrakło odwagi oraz kreatywności przy tworzeniu nowego logotypu, stad nowy znak wieje nudą. Getin Bank Nowe logo Getin Bank to kolejny przykład sięgnięcia po minimalistyczna stylistykę. Zielona strzałka z białym napisem “Get In” oraz zielony dopisek Bank ma symbolizować zachętę do działania. Nowe logo jest na pewno dużo prostsze, ale czy charakterystyczne? Pomysł wydaje się zbyt prosty, nie ma w nim chyba nic innowacyjnego, czegoś co można zapamiętać. Samo logo wydaje się kiepskie, broni je kreatywne zastosowanie: użycie strzałki z logo, jako drogowskazu czy billboardu, wskazującego drogę do najbliższego oddziału banku wydaje się ciekawym zastosowaniem na kreowanie wizerunku banku. Motyw strzałki jest jednak już trochę wyeksploatowany.
PZU Nowe logo PZU nie od razu przypadło mi do gustu. Przede wszystkim wydawało mi się totalnie nieproporcjonalne (okrąg wydaje się zbyt ciężki do typografi). Gdy jednak zagłębiłem się w cały system największego polskiego ubezpieczyciela musiałem stwierdzić ze rebranding został przeprowadzony nieprawdę z głową. Tu niewątpliwe gratulacje należą się Michałowi Łojewskiemu z White Cat Studio, autora nowego logo. Odświeżone logo PZU nawiązuje do znaku, kory obowiązywał w firmie od 1952 roku do lat 90. Nowy znak stał się bardziej nowoczesny, prostszy i bardziej czytelny. Charakterystyczna obręcz posłużyła do wykreślenia nawiasów wykorzystywanych w pozostałych materiałach promocyjnych. Symbolizuje ochronę i opiekę, którą oferują swoim klientom PZU.
Poczta Polska Poczta Polska już od dłuższego czasu planowała odświeżenie wizerunku. W 2010 roku zaprezentowała nowe logo, które zmieniało kolorystkę marki z granatowej na czerwoną, odwołując się do "królewskiej tradycji" i "królewskich barw". Uproszczeniu uległ tez charakterystyczny róg pocztowy. Logo nie zostało przyjęte entuzjastycznie, do tego wysokie koszty rebrandingu wpłynęły na władzę spółki aby odłożyć rebranding. Ostatnio temat powrócił. Poczta zaprezentowała kolejną propozycje logo i wprowadza je w życie. Nowe logo poczty to przestroga że upraszać trzeba z głową. Poczta Polska zawsze kojarzyła nam się z charakterystyczną trąbką. Teraz ciężko stwierdzić z czym mamy do czynienia. Typografia tez niczego sobie – standardowa czcionka z MS Office - Calibri. Koszty operacji wymiany logo i całej kolorystyki Poczta szacuje się na 6 mln złotych. I po co?
Żywiec Żywiec wprowadzając w zeszłym miesiącu nowe opakowania postanowił również odświeżyć swoją dotychczasową identyfikację wizualną. Agencja BNA odpowiedzialna za przygotowanie nowego wizerunku Żywca postawiła na prostotę. Zdecydowanie uproszczeniu uległa kolorystyka– zostawiając trzy główne barwy marki: biel, czerwień i granat. Na etykietach opakowań pojawiło się srebro, które ma wyrażać nowoczesność. Natomiast tańcząca para, która w zamierzeniu miała nabrać dynamizmu w rzeczywistości przestała być widoczna na półkach sklepowych. Jeszcze większe zmiany przeszedł sam logotyp. Obok zmiany kroju pisma na bardziej masywny, powrócono też do historycznej pisowni „Ż” - z tym że obok poziomej kreski nadal pozostała kropka! W ten sposób powstała nowa litera nie istniejąca w polskim języku Taki błąd językowy w przypadku takiej marki nie powinien mieć miejsca. PIOTR WIŚNIEWSKI
sobota, 23 marca 2013
O POWAŻNYCH SPRAWACH NA WESOŁO
Kampanie społeczne kojarzą nam się zazwyczaj z drastycznymi obrazami, zaskakującymi metaforami… krótko mówiąc muszą szokować, aby zostać zauważone w gąszczu komercyjnych reklam, aby zagoniony codziennymi sprawami Kowalski na chwile zatrzymał się i zastanowił. Natłok nowych kampanii społecznych, gdzie każda kolejna przekracza pewne granice powoli doprowadza do pewnego zobojętnienia. Czy kampanie społeczne muszą szokować? Ostatnio możemy zaobserwować odwrotny trend. Mianowicie mówienie o poważnych problemach w sposób wesoły. Może wydawać się to dziwne, pewnie nie każdy problem można przedstawić w sposób dowcipny, ale pojawiło się już kilka ciekawych przykładów. Ostatnim hitem polskiego internetu okazała się kampania „Mafia na Psy” przygotowana dla Fundacji „Przytul Psa”. Sukces kampanii nie polegał tylko na zaangażowaniu do roli głównej Piotra Cyrwusa, dobrze znanego z roli Rysia z „Klanu”, choć jego występ zaskoczył wszystkich. Stylizowany na „Wściekłe Psy” Quentina Tarantino spot w niespotykany wcześniej sposób prezentuje problem znęcania się nad zwierzętami. W rolę ich nieformalnych rzeczników wcielają się... gangsterzy. Posługując się kolokwialnym językiem ulicy nawołują do odpowiedniego podejścia do zwierząt, tłumacząc właściwy sposób zachowania na porwanym przez siebie ... psie. Cały spot został zbudowany w opozycji do standartowej kampanii społecznej. Wyśmiewa ich banalność, płytkość. Kampania okazała się ogromnym sukcesem. W ciągu zaledwie miesiąca udało się zebrać ponad 100 tysięcy złotych (choć pierwotnie zakładano 50 tysięcy złotych ), a film na YouTube obejrzało 2,6 miliona widzów. To duża liczba, biorąc pod uwagę, że na sam spot kosztował niewiele. Jak podają twórcy: „30 pudełek pizzy i 12 ogórków kiszonych”.
Innym przykładem mówienia o poważnych sprawach w sposób przyjemny jest spot "Your Man Reminder" przygotowany przez kanadyjską organizację Rethink Breast Cancer . W zabawny sposób przybliża on praktykę badania piersi wśród kobiet w celu wczesnego wykrycia potencjalnego raka piersi. Pomaga w tym grupa gorących facetów topless, którzy instruują panie co robić, by rozpoznać objawy raka piersi i jak sprawdzać pod tym kątem swój organizm. Skąd pomysł na taka formę przekazu? Jak wynika z badań 88% kobiet chętniej ogląda filmy, kiedy występują w nich przystojni mężczyźni! Na koniec jeszcze jeden ciekawy przykład dowcipnej reklamy społecznej z Polski, tym razem nie spot a plakat. Kampania „Weź się do kupy” zasługuje tym bardziej na zwrócenie uwagi, iż jest to inicjatywa prywatna! Mianowicie student grafiki warszawskiej ASP, Jan Bajtlik, rozgoryczony problemem psich odchodów w przestrzeni miejskiej postanowił wziąć problem w swoje ręce. Przygotował projekt plakatu wykonany w technice szablonu, a następnie odbitki porozklejał w różnych miejscach Warszawy. Akcja szybko została zauważona przez media i podjęto dystrybucje plakatu w całej Polsce. Problem, choć na pierwszy rzut oka błahy – w rzeczywistości jest poważny. Plakat Jana Bajtlika w indywidualny, oryginalny i dowcipny sposób nawołuje do zmiany postawy wobec tego problemu. Jak pokazują powyższe przykłady kampania społeczna nie musi przerażać, aby być skuteczną. Czekamy wiec na więcej! PIOTR WIŚNIEWSKI
czwartek, 14 marca 2013
MIASTO JAKO MARKA. PRZYPADEK KRK
Czy miasto może być marką? Oczywiście że tak. W końcu podobnie jak przedsiębiorstwa, miasta oferują produkty i usługi. Konkurują między sobą tak jak firmy z jednej branży o zainteresowanie turystów, inwestorów i w końcu samych mieszkańców. Miasto w ten sposób staje się takim samym przedmiotem reklamy jak produkt czy usługa. Marketing miast, bo o nim mowa to dziedzina dziś niezwykle modna, i choć w Polsce dopiero raczkująca, na zachodzie znana już bardzo dobrze. W dużym skrócie ma prowadzić do większego zainteresowania miastem , co prowadzi do wzrostu inwestycji, wzrostem gospodarczym i w rezultacie polepszeniem życia mieszkańców. Strategie na promocję miast mogą być rożne. Wspomnieć tu można choćby logo „I love New York” z 1977 roku autorstwa Miltona Glasera, które stało się już ikoną popkultury czy logo „I amsterdam”. Loga promocyjne Nowego Jorku oraz Amsterdamu Świadomość budowania marki rośnie powoli również wśród polskich miast. Ostatnio Urząd Miasta Krakowa zaprezentował nowy system identyfikacji wizualnej miasta, który stopniowo jest wdrażany. System opiera się na prostym znaku KRK. Te trzy litery mają nawiązywać do symbolu krakowskiego lotniska oraz popularnego wśród młodzieży skrótu. KRK jest znakiem bardzo plastycznym, dającym duże możliwości kreacyjne (różne faktury, wypełnienia, kolorystyka). Jak przekonują autorzy nowego systemu - Agencja Reklamowa Yoho - konstrukcja logo odwołuje się szeroko do skojarzeń i treści związanych z wielowątkowym dziedzictwem Krakowa. Sam skrót można też w różnych kontekstach interpretować jako akronim, np.: K R K: Kultura Rozwój Kreatywność; Kraków Ruch Kierunek; Kraków Rozwój Konsekwencja; Kraków Rozkwit Kreatywność; Kraków Rozrywka Kultura. System identyfikacji wizualnej Krakowa Nie chciałbym koncentrować się na stronie graficznej samego logo. Logo może się podobać lub nie, to kwestia gustu. Dla mnie osobiście jest zbyt ciężkie i z nieczytelne zwłaszcza patrząc z większej odległości. Problem w tym, że Kraków już ma logo promocyjne skutecznie wykorzystywane w różnych materiałach promocyjnych od ponad 12 lat. Stare logo miasta Krakowa Układające się w kształt Rynku rozpikselowane kwadraty, a pośrodku nich łacińska nazwa Cracovia" zapisały się w pamięci mieszkańców i są rozpoznawalne przez przyjezdnych . Skąd wiec potrzeba wprowadzenia nowego znaku kiedy już funkcjonuje jedno dobrze znane? Według władz miasta brakuje w nim nowoczesności. Co więcej Urząd Miasta nie zmierza wycofywać z użytku starego logo! „Wprowadzenie znaku KRK nie oznacza, że rezygnujemy z logo Krakowa. Ono jest wciąż obowiązujące, tyle że planujemy je stosować w bardziej oficjalnych sytuacjach. W promocji miasta i komunikacji z mieszkańcami sięgamy po bardziej dynamiczny i nowoczesny symbol KRK” - wyjaśnia wiceprezydent Sroka. Na mieście można spotkać plakaty gdzie występują razem zarówno stare jak i nowe logo. Do pełnej grozy brakuje jeszcze tylko herbu miasta…. Jeszcze większe kontrowersje budzi sam system identyfikacji. Zgodnie z manualem nowego systemu wszystkie materiały promocyjne wydawane prze instytucje kultury finansowane z budżetu miasta muszą być opatrzone znakiem KRK w górnym lewym rogu. Co z tego wynika? Oceńcie sami. Poniżej przedstawiam przykładowe plakaty promocyjne dwóch krakowskich instytucji – Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK oraz krakowskiego chóru Capella Cracoviensis – przed i po wprowadzeniu nowego systemu. Plakaty MOCAK-u przed i po wprowadzeniu systemu (w czerwonej ramce logo instytucji) Obecne plakaty chóru Capella Cracoviensis z dwoma logotypami miasta Krakowa Obie instytucje mają opracowany własny grid plakatów promocyjnych. Wprowadzenie znaku KRK w górnym lewym rogu powoduje, że ta informacja staje się najważniejsza, a tak być nie powinno. Najlepiej obrazuje to plakat MOCAK-u gdzie KRK zdominowało logo samej instytucji i ostatecznie nie wiemy z czym mamy do czynienia. Nowy znak jest tak mocny, że ingeruje bardzo w każdy layout, osłabiając go. Jest to tym bardziej niepokojące, że Kraków na tle innych polskich miast od lat wyróżniał się wysokim poziomem graficznym plakatów kulturalnych. Znak i system, który w założeniu miał być otwarty na kreatywność ostatecznie ją zabija. Zdecydowanie lepiej wybrnęli z systemu identyfikacji miejskiej poznaniacy. Marketingowcy z Poznania przed Krakowem sięgnęli po nowoczesny, lotniczy skrót. Marka Poznań jest skutecznie budowana już od kilku lat wokół hasła "Miasto know-how". Miasto dla biznesu, miasto, w którym "wiemy jak". Celem strategi wizerunkowej jest zakomunikowanie niezwykłego potencjału, jaki posiada Poznan i jego mieszkańcy oraz zwrócenie uwagi na realne miejsca i faktyczne osiągnięcia, które składają się na jego wyjątkowość. Stąd odwołanie się do niepowtarzalnych marek, instytucji i wydarzeń, związanych z Poznaniem. Stąd także symbol gwiazdki, odnośnika, który odsyła do konkretnej rozszerzonej wiedzy związanej z oznaczanym słowem. Symbol gwiazdki jawi się nam jako synonim najwyższej jakości. Na gadżetach miasta tradycyjny Poznań bywa zastępowany dwoma wersjami. W pierwszej występuje jako POZnan*, w drugiej ograniczono się do samej gwiazdki. Wszystkie materiały promocyjne wydawane prze Urząd Miasta są niezwykle spójne graficznie i charakterystyczne na tle innych miast. System identyfikacji wizualnej Poznania
PIOTR WIŚNIEWSKI
poniedziałek, 04 marca 2013
NOWE OBLICZE MASMIXA
Rynek jest ciężki. Aby utrzymać się na półce sklepowej producenci muszą się nieźle nagłowić. Jak wyróżnić się od konkurencji, jak zwrócić uwagę konsumenta na swój produkt z pośród setek innych? Jakiś czas temu moją uwagę zwróciły nowe opakowania Masmixu. W 1992 roku, kiedy Masmix pojawił się na rynku jako pierwszy miks tłuszczy mlecznych i roślinnych do smarowania pieczywa, nie miał zbytnio konkurencji. Po dziesięciu latach rynek zmienił się jednak diametralnie. Konkurencja urosła w siłę i firma Bunge (producent Masmixu) stanęła przed koniecznością poważnej zmiany. Zadanie repozycjonownia marki Masmix zostało powierzone agencji PZL. Agencja rozpoczęła prace od analizy rynku i potrzeb konsumenckich. Niezwykle ważnym aspektem przed podjęciem prac projektowych była rekonstrukcja potrzeb konsumenckich - autorskie badanie metafor Skaner Nieświadomości mające na celu odkodowanie tego jak konsumentki postrzegają różne rodzaje smarowideł i jakie są ich nieuświadamiane potrzeby związane z tą kategorią. Przeprowadzony został również wywiad branżowy z hodowcami bydła mlecznego, aby poszukać dodatkowych, nieodkrytych jeszcze przez branżę insightów mleczno-maślanych. Nowy wizerunek marki wydaje się strzałem w dziesiątkę. Z czym innym, bowiem ma się kojarzyć masło jak nie ze swojskością, naturą, ludowością? Wszystko w prostej, oszczędnej, wręcz skandynawskiej stylistyce. Zmiana opakowania to tylko element nowej kampanii wizerunkowej Masmixu, obecnej w mediach od listopada zeszłego roku. Nowym opakowaniom towarzyszy również piękny spot reklamowy autorstwa agencji Young & Rubicam Poland, przenoszący widza do świata ludowych wycinanek. Nowy Masmix doskonane odnajduje się na sklepowej półce. Wyraźnie wyróżnia się od konkurencji nowoczesnością i stylem. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem nowe opakowania Masmixu od razu w głowie pojawiły mi się projekty fińskiej projektantki Sannie Annukka. Ta niezwykle ceniona skandynawska artystka, znana jest z charakterystycznego stylu czerpiącego ze skandynawskiego folku. Grafiki Annukki można odnaleźć także na opakowaniach… Szczególnie na pochwałę zasługują osoby decyzyjne producenta Masmixa, które odważyły się na radykalną zmianę wizerunku margaryny. Takie decyzje w naszym kraju wciąż zdarzają się zbyt rzadko. Cieszy fakt, że polski rynek opakowań podąża za trendami światowymi. Obyśmy mieli coraz więcej takich przykładów. PIOTR WIŚNIEWSKI czas na zmiany!
Od dłuższego czasu na blogu niewiele się działo. Blog „design po polsku” jednak powraca i to w nowej formie. Dotychczas na zsah.blox.pl było o szeroko pojętym polskim projektowaniu, trochę o architekturze, grafice, wzornictwie, reklamie. Nie brakowało również wpisów o historii polskiego projektowania. Teraz tematyka bloga przeniesie się na nieco komercyjny grunt. Będzie o kreowaniu marek, budowaniu strategii oraz szeroko pojętej reklamie. Nadal skupie się na naszym rodzimym rynku, ale będzie więcej odniesień do trendów światowych. Chciałbym, aby „design po polsku” trafiał do managerów, w których rękach jest wizerunek marek, jak i zwykłych konsumentów, którzy po przez swoje wybory maja realny wpływ na wizerunek produktów. Mam nadzieje, że blog stanie się platformą, dzięki której będziemy zmieniać oblicze polskiej reklamy. Oczywiście gorąco zachęcam do komentowania wpisów i wyrażania swoich opinii. Mój mail pozostał niezmienny: zsah@op.pl. Życzę miłej lektury! PIOTR WIŚNIEWSKI
czwartek, 05 lipca 2012
Już wkrótce Wirtualne Muzeum Polskiego Wzornictwa
Na początku tego wpisu jestem winien czytelnikom „design po polsku” wyjaśnienie dotyczące blisko rocznej przerwy w redakcji bloga. Moja nieobecność była spowodowana zaangażowaniem w nowy projekt, który jest kontynuacją bloga „design po posku”. Przez ostatnie 10 miesięcy w wielkich trudach rodziła się koncepcja Wirtualnego Muzeum Polskiego Wzornictwa. Jest to próba odpowiedzenia na potrzebę braku stałej ekspozycji polskiego wzornictwa. Szczególnie jest to ważne teraz, kiedy zainteresowanie historią polskiego projektowania jest tak duże. Najlepiej pokazała to wystawa „Chcemy być nowocześni” zorganizowana w zeszłym roku przez Muzeum Narodowe w Warszawie. Projekt Wirtualnego Muzeum Polskiego Wzornictwa to próba odkrycia na nowo dorobku polskiego wzornictwa. To szansa na przybliżenie historii polskiego projektowania każdemu, bez względu na miejsce zamieszkania. W dużym skrócie Wirtualne Muzeum Polskiego Wzornictwa ma być nowoczesnym muzeum, które mimo wirtualnej rzeczywistości pozwala dobrze poznać prezentowane obiekty (animacje 3D, duża ilość zdjęć, filmy, liczne opisy). Wirtualna przestrzeń pozwala nam na kooperację projektu muzeum z projektami Instytutu Wzornictwa Przemysłowego - Słownikiem Projektantów Polskich oraz Cyfrową Biblioteką Wzornictwa. Daje nam możliwość zwiedzania muzeum wielopasmowo (tzw. ścieżki tematyczne – tagi). Co należy podkreślić Wirtualne Muzeum Polskiego Wzornictwa ma być „żywym muzeum”, w którym czynny udział biorą użytkownicy (pomagają w gromadzeniu nowych danych, informacji). Gotowy jest już projekt graficzny strony, obecnie jesteśmy na etapie wdrażania projektu. Już wkrótce pod adresem www.muzeumwzornictwa.pl każdy będzie mógł poznać niezwykłą historię polskiego projektowania. O rozwoju projektu na bieżąco będę informował na łamach bloga „design po polsku”. Wszystkich chętnych do współpracy przy tworzeniu muzeum proszę o kontakt mailowy: nobo@nobo-design.eu lub zsah@op.pl Piotr Wiśniewski
czwartek, 03 listopada 2011
co z tą łodzią?
Dobiegła końca piąta już odsłona Łódź Design Fetiwal. Tegoroczna edycja festiwalu przebiegała pod hasłem Zmiana! Wybór takiej myśli przewodniej miał zwrócić uwagę na dokonujące się zmiany, które dzieją się bez naszej wyraźnej woli, jak i te dotyczące naszego bycia w zmieniającym się świecie. Zaprezentowane tym razem projekty to w dużej części powrót do nurtu eko, ale nie tego wymuszonego modą, lecz koniecznością zapewnienia warunków do życia wciąż powiększającej się populacji. Tegoroczna edycja festiwalu po raz pierwszy odbyła się poza siedzibą organizatora, czyli Łódź Art Center. Ekspozycje przygotowano w remontowanej właśnie fabryce z lat 30 przy ulicy Targowej 35, która choć już wyposażona została w nowe okna i podstawy współczesnych instalacji, wciąż jeszcze zachowała coś ze swego dawnego charakteru i dzięki temu znakomicie wyrażała ideę zmiany. W ciagu 5 lat organizatorom festiwalu w Łodzi niewątpliwe udało się to, czego wciąż brakuje przy innych tego typu imprezach w Polsce. Łódzki festiwal stał się polskim świętem designu, na które zjeżdża cała branża – od projektantów przez krytyków po producentów. Łódź w ciągu tych kilku dni staje się miejscem ważnych spotkań, płaszczyzną wymiany myśli i doświadczeń – sprzyja kształtowaniu się społeczności miłośników designu. I to chyba tyle z plusów. Niestety ogólnie zauważam zmianę na gorsze. Program artystyczny łódzkiego festiwalu designu z roku na rok spada. Wyraźnie brakuje powiewu świeżości. Kuratorzy wystaw nie dbają o to, aby prezentować rzeczy nowe – dlatego wciąż musimy oglądać dobrze znane nam projekty z wcześniejszych prezentacji – i co gorsza - nie raz ale na kilku wystawach jednocześnie! Jest to problem, który dotyczy nie tylko łódzkiego festiwalu, ale także innych imprez mających na celu propagowanie wzornictwa. Odwiedzając inne festiwale, wystawy polskiego designu wciąż od kilku lat napotykamy te same nazwiska i te same projekty. I tak będą to lampy od kafti, lampy od puff-buff, dywany od Agnieszki Czop i Joanny Rusin, produkty od malafora, aze design itd. itd. powstałe nieraz 10 lat temu. Jak długo będziemy musieli jeszcze oglądać te rzeczy? Wystawy prezentujące polskie wzornictwo „młodego” pokolenia ulęgają zapętleniu. Najlepszym tego przykładem jest wystawa „Unpolished”, która doczekała się aż 9 edycji po lekkim liftingu! Prezentowane na wystawie dobrze znane już nam prace należą w większości do pokolenia trzydziestolatków. To, zdaniem kuratorów, najbardziej interesująca grupa polskich twórców. A co z dwudziestolatkami? Czy naprawdę nic nowego nie powstaje? Owszem powstaje tylko trzeba do tego dotrzeć – natomiast kuratorzy wystaw designu w Polsce wolą korzystać wiedzy i kontaktów, które już mają. Tymczasem w ciągu ostatnich lat na polskim rynku pojawiło się dziesiątki fantastycznych grup projektowych, indywidualnych twórców, których produkty prezentują dużą jakość. Problem dotyczy nie tylko wystaw i festiwali, ale także prasy branżowej. Kiedy przeglądam niektóre tytuły i w dziale debiut czytam o Pawle Grobelnym czy Darii Burlińskiej to chwytam się za głowę. Jakie to debiuty? Oboje to już od kilku lat rasowi, świetnie radzący sobie na rynku projektanci. Tu mój apel to kuratorów: dajcie w końcu szansę młodym twórcom na ich własne 5 minut!
wtorek, 11 października 2011
sprostowanie
Chciałbym bardzo przeprosić Panią Krystynę Łuczak-Surówkę, autorkę artykułu „Teresa Kruszewska. Projektowanie dla dzieci” (2+3D nr.25) oraz całą redakcję 2+3D za naruszenie praw autorskich w artykule „Krzesło polskie” (RE:DESIGN nr.2) oraz na łamach bloga design po polsku. PIOTR WIŚNIEWSKI
czwartek, 11 sierpnia 2011
układ, układ, układ… czyli design polskiej prezydencji
1 lipca miała miejsce inauguracja polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Przez kolejne 6 miesięcy nasz kraj będzie koordynował prace Rady UE. Okres prezydencji to czas licznych spotkań i konferencji na szczeblu międzynarodowym, ważnych wydarzeń kulturalnych. To wyzwanie logistyczne i promocyjne, które poza aspektem politycznym, ma równie istotne znaczenie promocyjne, kształtujące wizerunek kraju sprawującego przewodnictwo. Od początku pracy nad projektem prezydencji Ministerstwo Spraw Zagranicznych postanowiło budować wizerunek Polski jako nowoczesne państwo w oparciu o polski design. Po pierwsze przepłacone logo prezydencji Logo ma już swoich entuzjastów, m.in. ze względu na odwołanie do rozpoznawalnego na całym świecie znaku NSZZ. Ma też swoich przeciwników, zarzucających pewną anachroniczność zawartą w tej formie komunikacji wizualnej. Pomijając samą stronę graficzną znaku bardziej niepokoi sposób wyłonienia logo. Początkowo miał być zamknięty konkurs, do którego planowano zaprosić siedmiu twórców. Następnie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zmieniło zdanie i postanowiło powierzyć zlecenie opracowania znaku tzw. z wolnej ręki Jerzemu Janiszewksiemu. Swój wybór argumentowało: „Planowany przez Zamawiającego logotyp Prezydencji RP w Radzie Unii Europejskiej ma nawiązywać do rozpoznawanego na całym świecie logotypu Solidarność autorstwa pana Janiszewskiego i zawierać jego element (flagę). Opracowanie logo polskiej Prezydencji, 31 lat po zaprojektowaniu logo Solidarności przez Jerzego Janiszewskiego gwarantuje prestiż znakowi graficznemu oraz będzie miało charakter symboliczny, adekwatny do rangi wydarzenia jakim jest pierwsza w historii polska Prezydencja w Radzie Unii Europejskiej. W związku z powyższym jedynym twórca, który może zrealizować przedmiotowe zamówienie będące przejawem działalności twórczej jest pan Jerzy Janiszewski. Pan Jerzy Janiszewski będąc autorem znaku Solidarność posiada prawa wyłączne do logotypu. Z uwagi na ochronę praw autorskich tylko jeden wykonawca może zrealizować przedmiotowe zamówienie” W przetargu na zamówienie publiczne opracowania logotypu polskiej prezydencji wystartowała wiec tylko jedna osoba: Janusz Janiszewski. Samo zmatowienie zostało wycenione na 24000 euro! 120 000 zł za logo to chyba gruba przesada! A na koniec formalne podsumowanie z ministerstwa: IV.2) LICZBA OTRZYMANYCH OFERT: 1. Dla porównania profesjonalne studio graficzne w Warszawie swoją ofertę zamyka w kwocie 10 000 zł. Biały ceramiczny kubek z wygiętą łyżeczką i słoikiem miodu to drugi z prezentów polskiej prezydencji, który będzie wręczany delegatom podczas oficjalnych spotkań. Według mnie stanowi najciekawszą propozycję upominku, który jako jedyny ma coś wspólnego z przykładem dobrego polskiego wzornictwa. Pomysłodawczynie, czyli Anna Łoskiewicz i Zofia Strumiłło-Sukiennik z Beza Projekt twierdzą, że kojarzy im się to z dzieciństwem, z krajem mlekiem i miodem płynącym, z czym kto chce. Gruba tuba w kolorze miodu, ozdobiona wzorem kropelek i pszczelego plastra. A w środku zestaw: słoiczek miodu i uroczy biały kubeczek, nawiązujący kształtem i złotym paseczkiem na obrębie do kubków stołówkowych, ze szczególnym uwzględnieniem stołówek szkolnych i wczasowych oraz barów mlecznych. Do tego jest jeszcze wygięta łyżeczka do nakładania miodu. Do zestawu upominków dla VIP-ów, czyli szefów rządów państw oraz ministrów należą ponadto bardzo zachowawcze spinki do mankietów, wykonane są ze srebra oraz charakterystycznego dla Polski krzemienia pasiastego, zwanego "polskim diamentem (projekt: Dorota Kępko) oraz aktówki ze skory juchtowej inspirowane jest latami 60-tymi (projekt: Anna Kuczyńska). Inspiracja jest niestety tak bardzo silna, że naprawdę wyglądają jakby miały 50 lat. Szkoda, ponieważ tyle znakomitych, charakterystycznych dla Polski i dobrze zaprojektowanych projektów prezentowanych choćby na różnych festiwalach designu, przegrały z rękodziełem lub tradycyjnymi przedmiotami prosto z … galanterii. Jak to jeden z internatów słusznie zauważył do kolekcji polskich upominków brakuje nam tylko tradycyjnych polskich kryształów, które idealnie wpisały by się w czasy Solidarnośći i w podobny sposób jak te wybrane mogły by promować Polskę jako kraj nowoczesny o dobrym wzornictwie… Gadżety polskiej prezydencji to po przetargu na logo kolejny dowód rozrzutności Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Wszystkie upominki kosztowały państwo ponad milion złotych! Jeden zestaw spinek do mankietu kosztował 358 złotych, co przy wykonanych 167 par daje łączny koszt 59 786 złotych. Każda aktówka została przez producenta wyceniona na 147 złotych, czyli łącznie ich zakup wymagał od MSZ wydania 52 920 złotych. Z kolei zestaw drewnianych bączków wraz z ręcznie robionym opakowaniem to kolejne 159 złotych. Łącznie za same bączki - 6200 zestawów - MSZ zapłacił 985 800 złotych! Co również potwierdza fakt że wyimagowane ceny projektów, mogły znaleźć tylko jednego sponsora, który mógłby sobie pozwolić na te przedmioty w tak wyszukanych cenach - polskiego podatnika. Po trzecia stara gwardia, czyli polskie wzornictwo wg Rygalika Podsumowując niestety, ale polskiej prezydencji nie zupełnie udało się promować Polskę jako nowoczesny kraj o dobrym wzornictwie. Nieumiejętny wybór nie wspomogły nawet ogromne inwestycje w „sprawdzone” gwiazdy designu… Młodzi, zdolni i tani projektanci nadal czekają na swoją szansę, wystarczy tylko dać im taką możliwość… |
Archiwum
Zakładki:
Kontakt
O...
Po angielsku
Po polsku
Polecamy
Przeczytaj także
Zobacz także
![]() |